24.07.2010 14:20
Murka w terenie, czyli swąd palonego ciała :]
Myśląc o czwartkowych jazdach, nastawiałam się na ponowne ćwiczenia z zakresu 8, slalomów itp. Tymczasem siedząc w pracy, dostałam wiadomość następującej treści "przyjedź pod garaże - jedziemy za miasto". Yes, yes, yes - wysyczałam ku zdziwieniu męskich współlokatorów niedoli. - Jadę w teren, strzeżcie się - powiedziałam obserwując rosnące przerażenie w ich oczach.
Łez nie będzie
Jak na prawdziwego motocyklistę przystało, ubrana w letnie spodnie do kolan i bluzkę na ramiączkach (miałam jeździć po placu!), razem z kolegą z kursu wysłuchałam szybkich uwag przed wyjazdem. - Jedziemy na zakładkę, stosujemy przeciwskręt, wyłączamy kierunkowskazy i oto cała filozofia - od niechcenia rzuciła instruktorka. - No ok, dobrze, że poczytałam trochę o tych przeciwskrętach - pomyślałam sadowiąc się na YBR-ce. - Jak to tam było? Jak w prawo, to prawa część do przodu, jak w lewo to odwrotnie. Chyba...
Ruszyliśmy w czwórkę. Instruktorka,
kolega, ja, instruktor. Powiem szczerze, że mimo dobrego obycia z
ruchem i samochodami, widmo przecięcia dwupasmówki troszkę
mnie zaniepokoiło. - Spokojnie - bez gwałtownych ruchów!
Pamiętaj o sprzęgle, hamulcu, biegach i będzie ok -
mówiłam sobie. No i rzeczywiście po chwili oswojenia się z
otaczającą rzeczywistością było już nieźle. Niestety w całym tym
pośpiechu nie zrozumiałyśmy się z instruktorką. Na moje pytanie
przy jakich obrotach w moto zmienia się biegi, ta odparła, że
"ciśniesz do samej góry". Nieco to było dla mnie
dziwne, no ale skoro tak mówi... Tak więc Murka z uporem
maniaka jechała na tych 7-8 tys. czując w sercu potrzebę zmiany
biegu na wyższy :P Zapytana na postoju wyjaśniła, że "no
przecież szybko zmieniasz do góry, bo na niższych potem
nie ciągnie". Zrezygnowana postanowiłam zmieniać biegi na
wyczucie i słuch - to okazało się być najlepszym rozwiązaniem.
Więcej z nimi nie miałam problemów.
Szczerze mówiąc to
kilka błędów, które zdarzyło mi się popełnić, było
wynikiem przede wszystkim - jak dla mnie - za szybkiej jazdy.
Wprawdzie wyskoczyliśmy na boczne, mniej uczęszczane drogi, ale
miejmy na uwadze, że to była pierwsza taka wyprawa, a trasa
charakteryzowała się dość licznymi winkami. Stąd średnie
prędkości rzędu 80-100 km/h były w moim odczuciu ciut za wysokie.
Nie, żebym tam się bała :) Wręcz przeciwnie. Chodzi mi raczej o
to, że - może tylko ja tak mam - chciałam się po prostu
ogólnie ogarnąć, popróbować paru rzeczy (np. na
spokojnie załapać ten przeciwskręt, zmianę biegów itd.), a
nie gonić instruktorkę (która, miałam wrażenie, chciała
mieć choć trochę frajdy z jazdy :P). Ona znała te winkle na
pamięć. My, świeżynki, nie mieliśmy pojęcia, czy dany zakręt da
się pokonać na 3 czy trzeba na 2 i w ogóle - jak go
pokonywać!
Oczywiście to nie tak, że było źle. Po kilku kilometrach sama zaczęłam szaleć :)
No, ale wtedy - jak
zawsze w takich momentach - przyszedł czas na kolejną lekcję
życia. Sprawa wyglądała następująco. Dojechaliśmy do szybkiej
dwupasmowej drogi, na którą należało wjechać. Znak stop,
skręt w prawo. Banał. Niestety wszystko to pod dość dużą
górkę. - Aha, już wiem czego w ogóle nie
ćwiczyliśmy - pomyślałam, przeczuwając, że coś będzie nie tak. -
ruszania pod górę! Przypomniały mi się słowa dawida o
wadze posiadania tej umiejętności i wylatywaniu na drugi pas :)
Staczając się z górki zastanawiałam się który
hamulec wcisnąć :P Możecie się śmiać, ale jakoś zaczęłam się
stresować. A jak się człowiek stresuje, to robi głupoty.
Przechylona w prawo, ruszając, za szybko puściłam sprzęgło i moto
zgasło. Niestety znowu mnie przeważyło i położyło się na prawą
stronę. W tym wszystkim uparcie trzymałam kierownicę z nadzieją,
że jeszcze coś zrobię - bo jak nie, jak tak! :) Skutkowało to
tym, że zamiast stanąć na nogach, też przechyliłam się naprawą
stronę, opierając się lewą łydką o silnik. I tu czas na złotą
myśl - nie należy jeździć z gołymi nogami, jeśli ma się szansę na
bliski kontakt z rozgrzaną powierzchnią lub z ziemią :] Swąd
palonego ciała nie jest najprzyjemniejszym zapachem :D
Jadący za mną instruktor szybko zareagował, więc w mig postawiliśmy sprzęt i z jego pomocą wytoczyłam się na drogę główną, kontynuując jazdę. Powiem Wam szczerze, że tego przypalenia nawet nie czułam. Za bardzo bolała mnie urażona duma - Nosz kur*a! Czemu znowu ja leżę!?! Mam już tego dość! - krzyczałam w duchu. - Nie jestem ostatnią ofermą i nie uważam się za beztalencie. Widocznie muszę więcej poćwiczyć, ale nie mam zamiaru się poddawać! Tak nakręcona dojechałam na placyk, na którym mieliśmy jeszcze poćwiczyć.
Instruktor zapytał
czy nic mi się nie stało. Grzecznie odparłam, że trochę się
przysmażyłam i muszę potrenować ruszanie pod górę.
Zobaczyliśmy obrażenia (no cóż - jakieś skwarki na
powierzchni 7x5 cm). B. popatrzył mi w oczy z wyrazem bólu
na twarzy :P - Mogę już sobie poćwiczyć te cudne 8? - zapytałam i
wskoczyłam na moto. Nie miałam zamiaru się nad sobą użalać,
chociaż przyznaję - zaczęło boleć jak cholera. Beczenie czy
robienie z siebie ofiary to jednak nie w moim stylu. Z resztą nad
czym się tu zastanawiać? Może tylko nad tym, że czas skończyć
jeździć "jak baba" i przestać robić głupie błędy.
Skupiłam się na ćwiczeniach i przyznam, że nagle slalom i 8 zaczęły wydawać mi się dziwnie duże. Ze zdziwieniem pomyślałam, że mogłam mieć z tym wcześniej problemy. Teraz wszystko szło gładko. Zaczęłam nawet sprawdzać z jaką prędkością pokonam przeszkody. Niezłą ;)
Wracając do domu napisałam JZM o zdarzeniu. "Widzę, że zbierasz doświadczenie i pierwsze blizny" - odpisał. "Tylko jak ty się teraz w spódnicy pokażesz?". Ot, to jest dobre pytanie...
Komentarze : 14
No, no!! ;) będę zaglądał na blog i obserwował postępy:)
I po tym wpisie wiem, że razem robiliśmy kurs :D
Chyba, że to jest jakiś niesamowity zbieg okoliczności!!
Mam prośbę, możesz napisać do mnie na gg? Zgubił mi się Twój nr przy przeinstalowywaniu i nie mam jak napisać a ciekaw jestem jak Ci leci. Pozdrówka! ;)
Żmija - jedna z instruktorek lata w takiej zbroi. Wygląda to jak siatka z ochraniaczami i pewnie w taki upał bardziej się sprawdza niż skóra. Rzeczywiście mam nauczkę na przyszłość :) @moto-man - złośliwość rzeczy martwych jest ogromna - zawsze musi się coś stać wtedy, kiedy tego najmniej się spodziewamy. Ale już wiem, że "przezorny zawsze ubezpieczony". @bandziorro - jakbym słyszała JZM-a :D Też zawsze mi truje o tym, jak ważna jest wyprawka itd. Ale 35 stopni nawet on w skórze nie jest w stanie wytrzymać :P
Bardzo fajny wpis! Uważaj na siebie i powodzenia w dalszej nauce :)
Miałem podobną sytuację na moim nakedzie - zawsze ubieram długie spodnie, a rękawki to już zależy w końcu nie jest to jeszcze taka moc. Pewnego razu postanowiłem, że po co mam ubierac długie spodnie jak mam 5 minut drogi do kumpla, no i akurat wtedy przyjarałem sobie nieźle moją nogę o wydech. Od tej pory już jeżdzę zawsze w długich spodniach.
Bandziorro a zbroja nie byłaby tutaj rozwiązaniem? Muszę się przyznać, że na punkcie odzieży mam małą obsesję. Z uporem maniaka jeżdżę w pełnym uzbrojeniu niezależnie od dystansu czy pogody. Przy obecnej aurze w grę wchodzą jedynie jeansy motocyklowe + zbroja (buty, kask, rękawiczki uznaję wręcz za oczywiste). Murka myślę, że pierwsza i zapewne nie ostatnia lekcja już za Tobą, szkoda tylko, że musiałaś doświadczyć jej na własnej skórze. Powodzenia!
Twarda babka jestes ;) Ale uwazaj... Ja nigdy nie dopuszczałem myśli, żeby ruszać się z domu na moto bez odpowiedniej odzieży... Do momentu ostatnich upałów!
Teraz, pan hipokryta Bandziorro smiga w koszulce po stolicy ;)
Chłopcy, to nie tak. Jak pisałam, byłam pewna, że będę jeździć po placu, a wybaczcie - przy 35 stopniach ciężko się pyrka w bluzie i jeansach. Natomiast możecie być pewni, że zanim kupię swoje pierwsze moto, zaopatrzę się w dobry kombinezon, buty i kask! Zdjęć się już naoglądałam. Mam oczywiście ochraniacze, buty też najmocniejsze i najwyższe jakie miałam (glany). Ale fakt - pojechałam w rybaczkach i bluzce. Obiecuję, że więcej tak nie zrobię.
"Jak już będziesz na 99% pewna swoich umiejętności to sobie jeździj plażowo."
Nigdy nie możesz być pewna innych użytkowników asfaltu, więc nie słuchaj bzdór.
Zawsze dobrze się ubieraj, lepiej całe życie się grzać niż całe życie potem żałować.
Albo inaczej, chyba do kobiet bardziej trafia tak: Lepiej mieć pretekst żeby kupić nową kurtkę niż przeszczepiać skórę!
Nie warto ryzykować...
Dla pobudzenia wyobraźni:
http://www.stuntlife.com/forums/motorcycle-pictures/files/5/7/2/4/9/leg12-med.jpg
http://web.mac.com/swizcore/Snaps/knee-11-30-09.jpg
http://westseattleblog.com/blog/wp-content/uploads/2008/09/legphoto.jpg
Miłego szukania kombinezonu.
Ubierz się porządnie dziewczyno... Jesteś dopiero na kursie. Uczysz się obsługiwać moto. I wyskakujesz w bluzeczce i spodenkach? Jej... Jakbyś (tfu tfu!) przeszlifowała chociaż przy głupich 20-30 na godzinę... Szpital murowany. Jak już będziesz na 99% pewna swoich umiejętności to sobie jeździj plażowo. Ale teraz? Konieczne ciuchy.
hmm o przeciwskręcie na kursie ktoś coś mówił?? Jak tak to pierwszy plus...
Co do egzaminu jeszcze coś mi się przypomniało, na początku po sprawdzeniu świateł, poproszeniu o sprawdzenie stopu przez egzaminatora sprawdzamy jeszcze sygnał dźwiękowy. Przed wjazdem na 8, jadąc slalomem powinniśmy spojrzeć w stronę mijanego słupka/słupków - czyli mijając go upewniamy się że nic nie jedzie na pasie na który mamy zamiar wjechać, tak jakby.
Hej! Widzę, że przygody są podobne dziś jak u mnie. Co prawda nie oparzyłem się mocno ale dotknięcie jednak gorącej rurki można odczuć. W krótkich spodenkach jeździć to nie był dobry pomysł hehe, będę pamiętać na przyszłość. Co do Twojego wpisu, myślę że rzucanie kursantów na głębokie wody przez instruktorów przynosi korzyści. W końcu szybciej się uczysz na własnych błędach! :) Gratuluję postępów i samokrytyki! To bardzo ważne żeby nie popaść w samozachwyt i mianować się 'królem/królową szos' :P
Pozdrawiam serdecznie i życzę sukcesów w dalszej nauce, oraz czekam na dalsze równie ciekawe wpisy! Michaliński. :)
Kategorie
- Na wesoło (653)
- Nauka jazdy (9)
- Ogólne (151)
- Ogólne (5)
- Wszystko inne (25)
- Wszystko inne (4)